Jak już wspominałem, zdobywanie
wiedzy o winie zacząłem od książek, więc i na starcie bloga
znajdzie się sporo recenzji; dopiero w dalszej kolejności pojawią
się notki o tym, co z tych książek wyniosłem. Tak więc, po
przeczytaniu „Wino. Jak zostać znawcą”, kolejna książka,
którą kupiłem i wchłonąłem to: „Wino. Praktyczny poradnik”.
W sumie chronologicznie trzecia, bo drugą była „Wino dla
bystrzaków”, ale że to e-book – zostawiłem ją na później.
Dodam do recenzji następnym razem. Wszystkie trzy książki nabyłem
bodaj w ciągu jednego tygodnia i wszystkie w empiku. Na „Wino.
Praktyczny poradnik.” wyłożyłem 49,90 zł, czyli dosyć sporo –
ale co tam...
Autorami książki są Madeline
Puckette i Justin Hammack – autorzy portalu „Wine Folly”. Rok
wydania oryginału to 2015, a polskiego tłumaczenia 2016. Dwieście
trzydzieści stron; miękka, kolorowa okładka z butelką i drzewkami
zależności jest namiastką tego, co zastaniemy w środku, czyli
książkowej wersji winefolly.com.
No właśnie. Psioczyłem trochę na
podręcznikową formę „Wino. Jak zostać znawcą.”, a okazało
się, że druga książka jest jeszcze bardziej skondensowana i
stanowi wręcz papierowy blog (taki obrazkowo-schematowo-tablelkowy
poradnik o winie). Bynajmniej nie jest to zarzut – autorzy jasno i
wyraźnie stawiają na „wymalowanie” czytelnikowi przed oczami
podstawowej wiedzy i zebranie jej w ciekawy katalog pomocnych danych.
W żadnym wypadku nie idą w stronę gawędziarstwa, tylko dają nam do ręki podręczne kompendium, które
warto trzymać w kuchennej szufladzie lub w pokoju degustacyjnym,
żeby w każdej chwili łatwo było do niego zajrzeć. Myślę, że
ten zamysł się udał. Liczba rozdziałów została ograniczona do
trzech: „podstawy”; „style win”; „regiony winiarskie
świata” i o ile w pierwszym z nich możemy jeszcze trochę
poczytać, to ostatnie dwa to już głównie obrazki. Czego można
się przyczepić w formie? Może tego, że znalazłem trochę błędów
redakcyjnych (czy też korekcyjnych). Literówki, zgubione wyrazy,
fragment tekstu wychodzący poza margines druku. No było tego
trochę, jak na tak krótką książkę, ale to moje
literacko-recenzenckie zboczenie, że każdy błąd zwykle wyłapuję
u innych (u siebie rzadziej :)).
No ale teraz o treści, bo między
wykresami i innymi optycznymi gadżetami jest sporo skondensowanej
wiedzy. Dobrze się dla mnie złożyło, że nie trafiłem na tę
książkę na początku, bo okazała się ona świetnym uzupełnieniem
tego, co przeczytałem w pierwszej. Tutaj, obserwując schematy,
koliste wykresy i symbole – od razu uruchamiały się w pamięci
przegródki z zakodowanymi informacjami o stylach win, regionach i
podregionach winiarskich, o doborze butelek do potraw, a także
praktycznych poradach odnośnie technik degustacji czy innych
związanych z winem czynności. I myślę, że o to chodziło autorom
– bardziej, żeby wyrobić w „winnym” adepcie umiejętność
klasyfikowania wiedzy w schematy i zbiory, niż próbowania okiełznać
ją w całości. Wino to tak obszerny temat, że nie da się go wykuć
„na blachę”. Na początku książki jest nawet taka oto fajna
maksyma:
„(...) Naukę o winie musisz
zacząć od uzmysłowienia sobie, że świat wina jest znacznie
większy, niż sobie wyobrażasz (...)”
I myślę, że to jest najważniejsza
informacja, jaką możemy z tej książki wynieść. Cała reszta to
po prostu wieloletnia praktyka, która może okazać się łatwiejsza,
gdy ma się pod ręką „Wino. Praktyczny poradnik”...
Jestem bardzo zadowolony z książki.
Nie napiszę, czy mi się podobała czy nie, bo ona nie jest do
podobania się. Ba, ona nawet nie jest do klasycznego czytania –
mi, osobie przyzwyczajonej do pochłaniania dużych ilości prozy,
przeczytanie jej zajęło jeden wieczór. Najważniejsze, że trzymam
ją teraz pod ręką, bo, mimo ogólnikowego przeglądu informacji,
jest idealną pomocą przy degustacjach. Warto ją mieć w kolekcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz