W pierwsze dwa dni
kwietnia Winicjatywa zorganizowała we Wrocławiu kurs podstawowej
wiedzy winiarskiej, na który się zapisałem i który okazał się
bardzo fajny. Nie powiem, żebym wrócił z niego jako ekspert, ale
zdegustowanie trzydziestu butelek wina zrobiło na mnie wrażenie i
chyba trochę pchnęło wiedzę do przodu. Do tego w końcu udało
się zweryfikować tysiące przeczytanych książkowych stron w
obecności kogoś doświadczonego – skalibrować percepcję, zadać
trochę pytań i obrać nowe winne azymuty.
Kurs odbył się w
restauracji Taszka na wrocławskim Rynku, a to stosunkowo nowa
knajpa, otwarta bodaj przed siedmioma miesiącami. Wcześniej tam nie
byłem. Taszka to w zasadzie połączenie restauracji z barem winnym.
Właścicielami są Portugalczycy i serwują tam portugalskie wina i
przysmaki, które zresztą w ramach warsztatów mieliśmy okazję
próbować. Właściciel okazał się w porządku – w trakcie kursu
przerwał nam na chwilę, spytał jak nam się podoba, opowiedział
co nieco o knajpie, a nawet wręczył każdemu z nas kartę, na
której mamy do wydania 50zł w „winomacie” (nie wiem czy jest
takie słowo – ale generalnie chodzi o automat na wino, który mają
na wyposażeniu, podobny w działaniu do ekspresu do kawy :D ).
Zajęcia prowadził pan
Sławomir Sochaj, redaktor Winicjatywy, autor bloga enoeno.pl. Bardzo
mi się te wykłady podobały, bo w zasadzie oprócz krótkiego
wstępu „na sucho”, od początku do końca dyskutowaliśmy z
kieliszkami w rękach, a wszystko, o czym opowiadał prowadzący,
było poparte empirycznie. Pierwszego dnia kluczem do testowania win
był ich kolor i sposobu winifikacji; drugiego dnia degustowaliśmy
zgodnie z podziałem na regiony winiarskie świata, by uchwycić
między nimi różnicę.
Na kursie pojawiło się
siedem osób, co mnie zaskoczyło, bo spodziewałem się, że będzie
nas więcej. Prowadzący, który sam pochodzi z Wrocławia, przyznał,
że nasze piękne miasto dotychczas było raczej pomijane na
winiarskiej mapie Polski i fajnie, że ludzie zaczynają się tym
tematem interesować. Przyznał też, że planują kolejne warsztaty
rozszerzające i uszczegóławiające wiedzę z kursu podstawowego –
no ja w miarę możliwości postaram się w nich uczestniczyć, choć
takie atrakcje nie należą do tanich.
stolik na puste butelki po pierwszym dniu :) |
Podsumowując – było
bardzo fajnie i myślę, że udało mi się nieco dźwignąć w
pewnych kwestiach, w których dotychczas wypadałem słabo lub ich po
prostu do końca nie rozumiałem. Do tego wiem na co teraz zwrócić
największą uwagę i w którą stronę iść w dalszych próbach.
Polecam taki kurs każdemu, kto zaczyna się tematem interesować.
Myślę, że to jest trochę jak z jazdą samochodem. Można się
nauczyć jeździć samemu, ale po kursie jest to zdecydowanie
łatwiejsze i bezpieczniejsze. Ok, może to nie było najlepsze
porównanie, ale na razie inne mi nie przychodzi do głowy ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz